środa, 5 marca 2014

imagin ASK.FM

Dzisiaj są moje 18 urodziny a zarazem kolejna rocznica śmierci mojej przyjaciółki. Przez te trzy lata kiedy ona odpoczywała na drugim świecie ja cierpiałam każdego dnia. Nigdy sobie nie wybaczę tego że ją straciłam ze swojej winy. Mogłam ją powstrzymać ale wolałam iść na imprezę z chłopakiem. Teraz nie mam ani przyjaciółki ani chłopaka któremu zależało tylko na tym żeby zaliczyć. Nie byłam taka łatwa więc sobie odpuścił i zniknął bez śladu.
Jak co dzień szłam w stronę cmentarza gdzie jest pochowane ciało Megan. Spędzałam tu większość czasu, często nawet chodziłam na wagary żeby mieć więcej czasu tylko we dwie ja i jej dusza, tak było też tym razem.
 Jak zawsze zapaliłam wielki znicz na grobie i usiadłam przy nim. Zaczęłam do niej mówić jak zawsze. Czułam jakby była tam koło mnie i ze mną rozmawiała. Dużo razy z tego powodu byłam u psychologów, lecz nic to nie dało. Ja nadal ją kocham i nic nie powstrzyma mnie od porozumiewania się z nią.
-To już kolejny rok kiedy nie ma ciebie koło mnie, nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie się zabiłaś, że wzięłaś ten cholerny nóż i wbiłaś go sobie prosto w brzuch.  Przepraszam ciebie, wiem że powinnam była być z tobą tego dnia, wiedziałam jak się czujesz. Lecz wolałam być samolubną idiotką i poszłam z nim- z oczu wypłynęły mi łzy- Megan wiem, że nie jestem tego godna ale chciała bym żebyś mi to wybaczyła i chcę żebyś wróciła do mnie na ten świat. Jestem teraz sama nie mam znajomych, zamknęłam się w sobie i siedzę tylko z tobą. Kocham Cie siostrzyczko- płakałam, już dawno tak mocno nie płakałam. Zamknęłam oczy i skuliłam się bardziej. Było mi bardzo zimno choć był to koniec czerwca. Nagle zerwał się silny wiatr i coś przyległo do mojej twarzy. Kiedy na to spojrzałam była to kartka z pamiętnika. Ale chwila było na niej pismo mojej przyjaciółki.
Rozejrzałam się szybko aby się upewnić czy ktoś nie robi sobie ze mnie głupich żartów. Nikogo nie było, byłam tam sama. Nie dziwię się jest przed 7 rano.
Postanowiłam przeczytać zawartość kartki. jednak łzy mi ograniczały widoczność. Zamrugałam kilka razy żeby mój wzrok się wyostrzył i zobaczyłam ją, była to moja Megii. Stała przede mną ze skrzydłami, okryta była zwiewną białą sukienką, stopy miała bose. Jej włosy były jak zwykle  czarne, oczy błękitne, a usta czerwone. Byłam w szoku, nie wiedziałam  co się stało ale nie bałam się, wierzyłam w to, że nic mi się nie stanie.
Duch dziewczyny uśmiechnął się do mnie szczerze a ja to odwzajemniłam. po chwili wyciągnęła dłoń w stronę kartki, podałam jej ją i czekałam.

-Przepraszam uciekła mi kartka z mojego pamiętnika-powiedziała chowając ją do notesu- a może Ci ją przeczytam? Jest o tobie- skinęłam lekko głową jakby w strachu że kiedy się poruszę ona zniknie, dziewczyna zaczęła po sekundzie czytać- Kochana Nicol, każdego dnia jestem z tobą. Jestem twoim aniołem stróżem. Widzę to co robisz, cieszę się, że o mnie nie zapomniałaś. Ale martwię się twoim stanem, jesteś wychudzona do granic, widać ci wszystkie kości. Na twoich nadgarstkach są setki blizn po ostrzach.  Całymi dniami płaczesz i siedzisz sama w ciemnym pokoju. Zawalasz szkołę, żeby tylko tu przyjść. Przyjść do mnie do nic nie wartej dziewczyny która wolała uciec od świata niż stanąć z nim twarzą w twarz. Zasługujesz na przeprosiny i proszę ciebie, albo o mnie zapomnij już na zawsze, albo pogódź się z moją śmiercią i wróć do normalnego życia.
Patrzyła się na mnie a z moich oczu wyciekały nadal łzy, nie dam rady spełnić tego o co prosiła. Nie jestem w stanie. Od dawna już chciałam podzielić jej losy i po prostu skoczyć z tego cholernego mostu bądź zagłodzić się na śmierć. Chciała bym ciężką śmierć, taką która będzie bolała. Chcę cierpieć za mój egoizm i głupotę.
Zamknęłam oczy na chwilę a kiedy je otworzyłam widziałam biel wszędzie. Leżała na jakimś niewygodnym łóżku i dookoła mnie coś piszczało. Rozejrzałam się i zorientowałam się, że jest to szpital. Byłam zawiedziona, że ten cud okazał się tylko snem ale sądziłam, że to ona go wywołała bo chciała mi przekazać wiadomość.
Na krześle obok mnie siedział jakiś chłopak miał z 14 lat, czarne włosy i przypominał mi brata Megi.
-Cześć?- powiedziałam pytająco do mojego "gościa" a on podniósł na mnie wzrok i się lekko uśmiechnął.
-O hej, Nicol już wstałaś baliśmy się o ciebie- wiedziałam to był jej brat.
-Co ja tu robię?
-Znalazł ciebie na cmentarzu jakiś chłopak. Byłaś wyziębiona, odwodniona oraz wygłodzona, zasłabłaś koło JEJ grobu- powiedział już ze smutnym wyrazem twarzy.
-A mogę wiedzieć czemu ty tu siedzisz, a nie np. mój tata albo nie jestem sama?
-Tata w delegację pojechał, a do mnie zadzwonił ten chłopak mnie nadal masz zapisanego "braciszek"- uśmiechnął się- a tak w ogóle wszystkiego najlepszego.
Nagle dookoła mnie wszystko zaczęło nieprzyjemnie piszczeć, ja traciłam widoczność i czułam, że zasypiam na zawsze. Czułam, że to koniec ale szkoda, że nie taki jaki bym chciała.
Brata Megi wyprosili lekarze jak tylko przybiegli i próbowali przywrócić akcję serca. jednak a marne to było, byłam już dawno tam z moją przyjaciółką i obserwowałam ich wzmagania z lepszej strony. Widziałam też jej brata był smutny i płakał, nie wiem dlaczego szczerze nie byliśmy ze sobą blisko, no może dlatego płakał, że jednak byliśmy dla siebie rodzeństwem.
Kilka dni później odbył się mój pogrzeb, było na nim około 15 osób tak jak mówię nie miałam przyjaciół. najbardziej zdziwiło mnie to, że moja matka łaskawie się zjawiła w to jakże "wesołe święto". Patrzyłyśmy z Megan na moje ciało w trumnie. byłam ubrana w czarną suknię którą kiedyś kupiłam i wsadziłam do kufra z napisem. "Kiedy skończą się już dla minie dni i kiedy mrok zabierze mnie, w twych wspomnieniach nie zostanie miejsca na mnie to będzie znaczyło, że czas na odkrycie tego co się we mnie kryje."
Pamiętam, że w środku były jeszcze koperty z wierszami które kiedyś napisałam. Nie chciałam ich nikomu pokazywać za życia dlatego one tam leżały. Była też biżuteria którą miałam na sobie no i oczywiście moje piękne glany które także miałam na sobie. cały czas się uśmiechałam, a Megi mnie przytuliła i tak siedziałyśmy całymi dniami i przyglądałyśmy się światu...