środa, 5 marca 2014

imagin ASK.FM

Dzisiaj są moje 18 urodziny a zarazem kolejna rocznica śmierci mojej przyjaciółki. Przez te trzy lata kiedy ona odpoczywała na drugim świecie ja cierpiałam każdego dnia. Nigdy sobie nie wybaczę tego że ją straciłam ze swojej winy. Mogłam ją powstrzymać ale wolałam iść na imprezę z chłopakiem. Teraz nie mam ani przyjaciółki ani chłopaka któremu zależało tylko na tym żeby zaliczyć. Nie byłam taka łatwa więc sobie odpuścił i zniknął bez śladu.
Jak co dzień szłam w stronę cmentarza gdzie jest pochowane ciało Megan. Spędzałam tu większość czasu, często nawet chodziłam na wagary żeby mieć więcej czasu tylko we dwie ja i jej dusza, tak było też tym razem.
 Jak zawsze zapaliłam wielki znicz na grobie i usiadłam przy nim. Zaczęłam do niej mówić jak zawsze. Czułam jakby była tam koło mnie i ze mną rozmawiała. Dużo razy z tego powodu byłam u psychologów, lecz nic to nie dało. Ja nadal ją kocham i nic nie powstrzyma mnie od porozumiewania się z nią.
-To już kolejny rok kiedy nie ma ciebie koło mnie, nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie się zabiłaś, że wzięłaś ten cholerny nóż i wbiłaś go sobie prosto w brzuch.  Przepraszam ciebie, wiem że powinnam była być z tobą tego dnia, wiedziałam jak się czujesz. Lecz wolałam być samolubną idiotką i poszłam z nim- z oczu wypłynęły mi łzy- Megan wiem, że nie jestem tego godna ale chciała bym żebyś mi to wybaczyła i chcę żebyś wróciła do mnie na ten świat. Jestem teraz sama nie mam znajomych, zamknęłam się w sobie i siedzę tylko z tobą. Kocham Cie siostrzyczko- płakałam, już dawno tak mocno nie płakałam. Zamknęłam oczy i skuliłam się bardziej. Było mi bardzo zimno choć był to koniec czerwca. Nagle zerwał się silny wiatr i coś przyległo do mojej twarzy. Kiedy na to spojrzałam była to kartka z pamiętnika. Ale chwila było na niej pismo mojej przyjaciółki.
Rozejrzałam się szybko aby się upewnić czy ktoś nie robi sobie ze mnie głupich żartów. Nikogo nie było, byłam tam sama. Nie dziwię się jest przed 7 rano.
Postanowiłam przeczytać zawartość kartki. jednak łzy mi ograniczały widoczność. Zamrugałam kilka razy żeby mój wzrok się wyostrzył i zobaczyłam ją, była to moja Megii. Stała przede mną ze skrzydłami, okryta była zwiewną białą sukienką, stopy miała bose. Jej włosy były jak zwykle  czarne, oczy błękitne, a usta czerwone. Byłam w szoku, nie wiedziałam  co się stało ale nie bałam się, wierzyłam w to, że nic mi się nie stanie.
Duch dziewczyny uśmiechnął się do mnie szczerze a ja to odwzajemniłam. po chwili wyciągnęła dłoń w stronę kartki, podałam jej ją i czekałam.

-Przepraszam uciekła mi kartka z mojego pamiętnika-powiedziała chowając ją do notesu- a może Ci ją przeczytam? Jest o tobie- skinęłam lekko głową jakby w strachu że kiedy się poruszę ona zniknie, dziewczyna zaczęła po sekundzie czytać- Kochana Nicol, każdego dnia jestem z tobą. Jestem twoim aniołem stróżem. Widzę to co robisz, cieszę się, że o mnie nie zapomniałaś. Ale martwię się twoim stanem, jesteś wychudzona do granic, widać ci wszystkie kości. Na twoich nadgarstkach są setki blizn po ostrzach.  Całymi dniami płaczesz i siedzisz sama w ciemnym pokoju. Zawalasz szkołę, żeby tylko tu przyjść. Przyjść do mnie do nic nie wartej dziewczyny która wolała uciec od świata niż stanąć z nim twarzą w twarz. Zasługujesz na przeprosiny i proszę ciebie, albo o mnie zapomnij już na zawsze, albo pogódź się z moją śmiercią i wróć do normalnego życia.
Patrzyła się na mnie a z moich oczu wyciekały nadal łzy, nie dam rady spełnić tego o co prosiła. Nie jestem w stanie. Od dawna już chciałam podzielić jej losy i po prostu skoczyć z tego cholernego mostu bądź zagłodzić się na śmierć. Chciała bym ciężką śmierć, taką która będzie bolała. Chcę cierpieć za mój egoizm i głupotę.
Zamknęłam oczy na chwilę a kiedy je otworzyłam widziałam biel wszędzie. Leżała na jakimś niewygodnym łóżku i dookoła mnie coś piszczało. Rozejrzałam się i zorientowałam się, że jest to szpital. Byłam zawiedziona, że ten cud okazał się tylko snem ale sądziłam, że to ona go wywołała bo chciała mi przekazać wiadomość.
Na krześle obok mnie siedział jakiś chłopak miał z 14 lat, czarne włosy i przypominał mi brata Megi.
-Cześć?- powiedziałam pytająco do mojego "gościa" a on podniósł na mnie wzrok i się lekko uśmiechnął.
-O hej, Nicol już wstałaś baliśmy się o ciebie- wiedziałam to był jej brat.
-Co ja tu robię?
-Znalazł ciebie na cmentarzu jakiś chłopak. Byłaś wyziębiona, odwodniona oraz wygłodzona, zasłabłaś koło JEJ grobu- powiedział już ze smutnym wyrazem twarzy.
-A mogę wiedzieć czemu ty tu siedzisz, a nie np. mój tata albo nie jestem sama?
-Tata w delegację pojechał, a do mnie zadzwonił ten chłopak mnie nadal masz zapisanego "braciszek"- uśmiechnął się- a tak w ogóle wszystkiego najlepszego.
Nagle dookoła mnie wszystko zaczęło nieprzyjemnie piszczeć, ja traciłam widoczność i czułam, że zasypiam na zawsze. Czułam, że to koniec ale szkoda, że nie taki jaki bym chciała.
Brata Megi wyprosili lekarze jak tylko przybiegli i próbowali przywrócić akcję serca. jednak a marne to było, byłam już dawno tam z moją przyjaciółką i obserwowałam ich wzmagania z lepszej strony. Widziałam też jej brata był smutny i płakał, nie wiem dlaczego szczerze nie byliśmy ze sobą blisko, no może dlatego płakał, że jednak byliśmy dla siebie rodzeństwem.
Kilka dni później odbył się mój pogrzeb, było na nim około 15 osób tak jak mówię nie miałam przyjaciół. najbardziej zdziwiło mnie to, że moja matka łaskawie się zjawiła w to jakże "wesołe święto". Patrzyłyśmy z Megan na moje ciało w trumnie. byłam ubrana w czarną suknię którą kiedyś kupiłam i wsadziłam do kufra z napisem. "Kiedy skończą się już dla minie dni i kiedy mrok zabierze mnie, w twych wspomnieniach nie zostanie miejsca na mnie to będzie znaczyło, że czas na odkrycie tego co się we mnie kryje."
Pamiętam, że w środku były jeszcze koperty z wierszami które kiedyś napisałam. Nie chciałam ich nikomu pokazywać za życia dlatego one tam leżały. Była też biżuteria którą miałam na sobie no i oczywiście moje piękne glany które także miałam na sobie. cały czas się uśmiechałam, a Megi mnie przytuliła i tak siedziałyśmy całymi dniami i przyglądałyśmy się światu...

czwartek, 17 października 2013

Imagin z Niallem.

Wyszłam ze szkoły prosto po kłótni z moim chłopakiem cała zapłakana i rozmazana. Kierowałam się w stronę domu, mieszkałam na obrzeżach Londynu sama. Będę miała już niedługo 17 lat. Wiem że nie powinnam być sama ale moi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Awionetka (FOTO:http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/bf/Mooney.m20j.g-muni.arp.jpg)
którą lecieli rozbiła się kiedy miałam 10 lat na szczęście bądź nie nie było mnie z nimi. Zaś moja ciotka która została moją prawną opiekunką uciekła ode mnie, po prostu około 2-3 lat temu wyszła do pracy i nie wróciła zostawiając tylko krótką karteczkę, że nie wróci już nigdy.
Po parunastu metrach zobaczyłam ciemność, nicość.
Obudziłam się dopiero w białej sterylnej sali szpitalnej. Wstałam z nie zbyt wygodnego łóżka szpitalnego i rozejrzałam się do około byłam tam sama, a za oknem było ciemno, raczej bardzo zimno i wietrznie ponieważ ludzie po opatulani szalami w rękawiczkach oraz czapkach czekali na przystanku na autobus a za nimi drzewa wyginały się na każdą stronę pod wpływem wiatru.
Rozejrzałam się dookoła ponownie i wyszłam z sali w poszukiwaniu lekarza. Po paru minutach poszukiwań znalazłam kogo chciałam.
-Przepraszam, co ja tu robię?- zapytałam grzecznie mężczyznę.
-Czemu pani wyszła z łóżka? Musi pani teraz odpocząć.- powiedział ignorując moje pytanie.
-Ja muszę iść do domu ale chciała bym wiedzieć czemu się tu znalazłam.
-Chodzimy na salę i wyjaśnię pani wszystko.
Skierowaliśmy się w stronę sali, mijaliśmy wiele sal, we wszystkich były zaciągnięte rolety. W niektórych było zapalone światło a w niektórych nie. Po kilku chwilach przeciętnie szybkiego marszu byliśmy już "u mnie".
-A więc tak po pierwsze nie może pani chodzić...
-Proszę niech pan mówi do mnie na ty.- przerwałam mu na moment.
-Dobrze, Nie możesz chodzić boso po szpitalu.
Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że na moich małych stopkach nie znajdują się już czerwone trampki na koturnach. Zastanawiałam się czemu, jak to się stało że wg. znalazłam się w szpitalu i jak długo leżałam, ponieważ ostatnią rzeczą którą pamiętam to... to kłótnia z Marcelem?
Tyle pytań zero odpowiedzi, niestety czasem tak bywa.
-Czy ty mnie słuchasz?- wyrwał mnie z zamyśleń mężczyzna.
-Przepraszam zamyśliłam się. Czy mógł by pan powtórzyć?
Chyba się lekko zarumieniłam ze wstydu.
-Przepraszam zamyśliłam się. Czy mógł by pan powtórzyć?
Chyba się lekko zarumieniłam ze wstydu.
-Dobrze, jeśli chodzi o to żeby pani mogła iść do domu to w dniu dzisiejszym nie ma mowy, jest już późno.
-A czy jutro rano będę mogła iść do szkoły?
-Czy nie zwracasz uwagi na to że jesteś poważnie chora?-powiedział dobitnie lekarz.
-Przepraszam co!? Na co chora!?- byłam bardzo zdziwiona, nic o tym nie wiedziałam.
-Nic nie wiesz? Nie wiesz, że jesteś chora na raka?- wyszczerzam oczy i patrzyłam się na niego. Nie no nie dowierzam.
-Musisz podjąć leczenie.- powiedział mi lekarz.
-Nie, Nie, Nie zgadzam się!!!!- zaczęłam chodzić po całej.
-Odpocznij.- powiedział i wyszedł z sali.
Leżałam tak w łóżku około godziny i nie mogłam zasnąć. Wstałam i podeszłam do okna za oknem była kompletna pustka. Ciemno, głucho. Jedyny ruch były to drzewa kołyszące od wiatru. Po chwili wpatrywania się w szybę spostrzegłam w odbiciu że ktoś wchodzi. Był to mój chłopak, odwróciłam się i podeszłam do niego. Szepnęłam cichutkie "przepraszam" i się w niego wtuliłam, a on mnie ucałował w czubek głowy.
Odeszłam od niego i usiadłam na tym jakże niewygodnym łóżku i się położyłam. Usiadł koło mnie na krześle a ja usnęłam w błogim śnie.
Odeszłam od niego i usiadłam na tym jakże niewygodnym łóżku i się położyłam. Usiadł koło mnie na krześle a ja usnęłam w błogim śnie.
Rano obudził mnie ten sam lekarz z którym rozmawiałam w nocy. Marcel nadal tam siedział a raczej spał.
-Możesz wyjść wieczorem ale musisz się stawiać na kontrole i takie tam inne bzdety.- uśmiechnęłam się do niego.
-Dziękuję.
powiedziałam a mężczyzny po kilku sekundach nie było już w sali.
Zaczęłam pakować swoje rzeczy i niechcący zrzuciłam z szafki metalowy pojemnik budząc tym chłopaka.
-Co ty tak latasz od rana?-zapytał zaspanym głosem.
-Wieczorem wychodzę.
pocałowałam go w policzek i dalej się pakowałam.
Cały dzień rozmawialiśmy o wszystkim ale też o niczym. Czyli na przykład co się wczoraj zdarzyło albo o tym że dzisiaj nocuję u niego bo mieszka na przeciwko budynku szpitalnego.
Po 6 godzinnej rozmowie zrobiłam się lekko senna więc zrobiłam sobie drzemkę, a Marcela wysłałam do mojego domu po coś do przebrania.

{4 godziny później}

Wyszliśmy ze szpitala i kierowaliśmy się na drugą stronę ulicy. Kiedy już weszliśmy do jedno rodzinnego domku mojego chłopaka zdjęłam płaszcz oraz moje buty i usiadłam na kanapie.
-Jesteś głodna?-krzyknął z kuchni właściciel posiadłości.
-Nie dzięki, a mógł byś tu przyjść? Muszę ci coś powiedzieć.-powiedziałam smutno i spuściłam głowę.
-Co się dzieje kotku?- powiedział ty takim miłym głosem którego nie słyszałam od kilku miesięcy, tęskniłam za nim.
-Nie chcę tego... Gdzie jest twój ojciec? przecież zawsze schodzi i mi ubliża, jest chory?- zauważyłam albo mój mózg chciał odciągnąć temat choroby na dalszy plan.
-Nie wiem gdzieś poszedł a co chciałaś powiedzieć?
-Jestem chora, an raka.- po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy.
-Jak to? Nie rób sobie ze mnie jaj, ja się nie dam tak szybko wkręcić.- zaczął się śmiać a z moich oczu spływały już hektolitry słonawej cieczy.
-Nie wierzysz mi?
-Nie, nie marz się już i choć zrobimy coś do jedzenia.- Podszedł do mnie i wyciągnął do mnie swoje wielkie ręce.
Nie dotknęłam go, wstałam i najzwyczajniej w świecie wyszłam wcześniej się ubierając.
szłam spokojnie dopóki nie usłyszałam swojego imienia, wołał mnie po co?
-Stój przepraszam!!- krzyczał, ignorowałam go.
zaczęłam przyśpieszać aż w końcu biegłam. Przebiegłam przez ulicę i wpadłam na mężczyznę. Poznałam to po jego umięśnionym twardym torsie.
-Prze...prze...przepraszam.
Po tym słowie chciałam się osunąć lecz mężczyzna mi nie pozwolił odejść. Przytulił mnie mocno, i w tym momencie usłyszałam tego chamskiego debila który nigdy nie umiał być poważny, był gorszy niż własny ojciec.
-Popatrz na mnie.- usłyszałam szept mężczyzny na którego wpadłam.
Wykonałam jego polecenie, a jego uścisk się stopniowo poluźniał.
Gdy spojrzałam na jego twarz wydawała mi się znajoma, tylko skąd?
-Hey Niall jestem a ty?- chłopak obdarował mnie pięknym szczerym uśmiechem.
-Jestem...-przerwał mi ponowny krzyk Marcela.
-Paulina co ty robisz do cholery?
Zignorowaliśmy go i Niall pociągnął mnie w nie znanym mnie kierunku. Po około 15 minutowym spacerze i pogawędce, dotarliśmy do wielkiej oświetlonej willi.
-Witam u mnie w domu.
Ponownie ten piękny uśmiech.
-Czemu to robisz?- zapytałam ciekawa jego zamiarów.
Weszliśmy do środka a ja stanęłam jak wryta.
-łał!- powiedziałam- no więc po co mnie tu zabrałeś?
-Bo jesteś piękna.- Po tych słowach dostałam całuska w policzek.
-U miło ale się nie zgodzę.- uśmiechnęłam się do niego.
Znałam go około 20 minut a czuję się jakby całe życie czuję się przy nim jak inna osoba, taka otwarta.
-Chcesz jeść?- zapytał.
-Nie dzięki.
Oglądałam salon kiedy zobaczyłam obraz na ścianie. Był on na nim razem z 4 innych chłopaków a na dole widniał napis "One Direction".
-Już wiem skąd Cię kojarzyłam!- krzyknęłam aby usłyszał mnie w kuchni gdzie poszedł.
-To nie wiedziałaś z kim idziesz ciemną nocą do jego domu?
-No nie bardzo, ale nie myśl że jestem taką, no wiesz...-Nie dane mi było skoczyć, bo Niall zatkał mi buzię kanapką.
-Nie jesteś jestem pewien.- uśmiechnął się w ten zabijający sposób i zajadła się nadal swoim "daniem".
Spacerowałam po pomieszczeniu. Było przestronne, bardzo ładne, na pewno nie urządzał tego sam.
-Jesteś śpiąca?
-Może trochę.- odpowiedziałam po chwili namysłu.
Podszedł do mnie i chwycił za rękę. zaprowadził do pokoju był on biały z czarnymi dodatkami. Na środku stało wielkie dwu osobowe łóżko, po obu stronach stały szafki nocne.
-Idź spać. Dobranoc.- powiedział całując mnie w czoło.
Szczerze mówiąc dziwnie się czułam kiedy jego wargi dotykały mojej skóry ale było to dość przyjemne uczucie.
Kiedy wyszedł zdjęłam swoje spodnie i bluzkę zostając w samej bieliźnie i wyjęłam z szafy jego koszulkę z napisem "FREE HUG". Położyłam się i nawet nie wiem kiedy usnęłam.

wtorek, 2 lipca 2013

Smutny z Zaynem

Wspólny imagin

Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę do szkoły (lektura). Nagle dostałam SMS-a od koleżanki, że końcem 1D będzie wielka miłość moja i jednego z nich. Nie wierzyłam jej, bo była dziecina i mówiła ze jest czarownicą. Odpisałam jej, że nawet ich nie znam więc jak mógł by się któryś z nich we mnie zakochać?
Wysłałam SMSa i nagle usłyszałam dzwonek do drzwi zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. przed nimi stali oni . One Direction we własnej osobie . Zaniemówiłam z wrażenia gdy nagle odezwał się Zayn.
-Przepraszamy za najście, ale jest bardzo późno i zgubiliśmy się.-powiedział robiąc kroczek w moją stronę.
-Wejdźcie do środka i możecie przenocować jeżeli chcecie.-mówiłam jak opętana nie wierzyłam w to co widzę.
Zaprosiłam ich do salonu i zaproponowałam im coś do jedzenia i herbatę. Pierwszy odezwał się Niall " Ja chcę!!" a wszyscy inni powtórzyli za nim. Poszłam do kuchni przygotować posiłek i napój. gdy było już prawie wszystko zrobione do kuchni wszedł Harry i poprosił o to czy mógłby się wcześniej położyć ponieważ był to dla niego meczący dzień. Pokazałam mu jego pokój. Miałaś dość duży dom, więc wszyscy się zmieścili w osobnych pokojach. Reszta była w jadalni. Harry wziął swoje walizki i poszedł spać. Po kilku godzinach oglądania TV śmiania się i rozmawiania wszystkich zmorzy sen niestety okazało się jednak, że któryś z chłopaków musi spać ze mną w łóżku i oczywiście padło na Zayn'a. Fakt, byliście trochę skrępowani całą sytuacją, ale nie było najgorzej. Położyłam się już w piżamie do łóżka i zastanawiam się nad tym SMS-em od kumpeli, czy to może być prawda? Ona jest wiedźmą? po ok. 6 min do pokoju wszedł Zayn bez koszulki. Nie mogłaś oderwać od niego oczu, gdy nagle dostrzegłaś że Zayn zaczyna się śmiać zorientowałaś się że ciągle na niego patrzysz i zawstydzona szybko odwróciłaś głowę. Chłopak położył się obok mnie i szepnął do mnie żebym się do niego przysunęła, na co ja mruknęłam nie. Dlatego on sam przysunął mnie do siebie i przytulił.Fala gorąca bijąca od jego torsu była powalająca. Zasnęłam w jego ramionach. Nazajutrz rano. obudziłam się i zobaczyłam że Zayna nie ma pomyślałam sobie że pewnie poszedł do kuchni więc ciekawa zeszłam na dół zobaczyć czy tam jest dostrzegłam w kuchni wszyst pięciu chłopaków i zapytałam:
- Co wy tu robicie o tej porze?
- Postanowiliśmy że skoro ty pozwoliłaś nam nocować to my chcieliśmy się jakoś odwdzięczyć i zrobiliśmy Ci pyszne śniadanie, a właściwie to ja zrobiłem- powiedział Zay'n przy czym szeroko się uśmiechnął.
-Kłamiesz-krzyknął oburzony Niall
-No spoko to Niall zrobił śniadanie.-przyznał się spuszczając głowę.
Zaśmiałam się i podziękowałam całej piątce. Skończyliśmy jeść śniadanie i postanowiłam że zaproponuje chłopakom krótki spacer, wszyscy się zgodzili i poszli się przebrać ja też postanowiłam to zrobić bo w piżamie to raczej po mieście chodzić nie będę. Weszłam do swojego pokoju i zauważyłam że na szafce leży jakaś kartka, a pisało na niej to: ,, Zejdź do ogrodu mam dla Ciebie niespodziankę. Zayn ''
Jak to zobaczyłam na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Zbiegłam na dół i wyszłam z domu poszłam do ogrodu ale Zayna tam nie było od razu posmutniałam więc postanowiłam wrócić do domu, gdy nagle ktoś mnie złapał od tylu i przytulił od razu pomyślałam że to Zayn i się nie myliłam.
- Zostawiłeś mi kartkę na szafce o co chodzi z tą niespodzianką?- zapytałam Zayn'a uśmiechając się lekko powiedział:
- Chodź za mną a się dowiesz- odpowiedział po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził za dom. Zobaczyłam piękny bukiet czerwonych róż. Zdziwiłam się kiedy on je zdążył kupić jeżeli jest *spoglądnęłam na zegarek na jego ręku* no spoko jest prawie 13;50. Wziął do ręki kwiaty i podał mi je mówiąc:
-Proszę śliczna to dla ciebie, a wiesz co mi w nocy ciekawego powiedziałaś?-o nie znowu gadałam przez sen, boje się co mu powiedziałam.
- a co ci powiedziałam?
-Powiedziałaś, że strasznie ci się podobam i że chyba coś do mnie czujesz.- powiedział uśmiechając się szyderczo.
- Ja przepraszam...- odpowiedziałam i uśmiech z twarzy od razu i zszedł.
Zayn spojrzał głęboko w moje oczy po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Odwzajemniłam go. Po chwili odsunął się o krok i powiedział:
- (t.i) ja też coś do ciebie czuje odkąd cię zobaczyłem od razu mi się spodobałaś, wiedziałem że jesteś inna niż wszystkie dziewczyny. Kocham cię.
-Też coś do ciebie czuję Zayn. Ale nie uważasz ze to za wcześnie na coś większego? Znamy się nie całą dobę.
-Nie obchodzi nie to jestem w tobie zakochany-powiedział i złapał mnie w pasie patrząc mi głęboko w oczy- proszę czy będziesz moją księżniczką?-o nie a może jednak moja koleżanka jest tą wróżką? Może miała rację? Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć to się dzieje tak szybko. Kocham go, ale czy to ma sens? On i tak wyjedzie i będę sama. Warto spróbować.
- Zgadzam się. Od zawsze o tym marzyłam.- uśmiechnęłam się do mojego księcia i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
Wróciliśmy do domu i zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam. Przed wejściem stała reszta zespołu i byli wściekli. Nie wiedziałam o co chodzi i zapytałam o co im chodzi.
-Malik nie powiedziałeś jej o tym wszystkim co zawiera umowa? a mianowicie o tym, że nie dokończyli. Spojrzałam na mojego ukochanego i zauważyłam, że zmienił wyraz twarzy. Był smutny, nie nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi.
- Zayn o co chodzi? Możesz mi powiedzieć?- zapytałam.
- Kochanie chodź do pokoju wszystko Ci wyjaśnie.- powiedział biorąc mnie za rękę i prowadził do mojego pokoju.
- Powiedz o co chodzi chłopakom. Coś się stało? - zapytałam wystraszana. Nie wiedziałam że to co usłyszę.
-No bo chodzi o to że jeżeli zwiążę się z kimś to muszę odejść z zespołu.-posmutniał i chwycił mnie za rękę- a więc wiem że to co teraz powiem zniszczy to co jest piękne.- posmutniał, a ja wiedziałam już o co mu chodzi. Usiadłam na łóżku i się rozpłakałam.
Zayn podszedł do mnie i mnie mocno przytulił.
- Nie ma jakiegoś innego wyjścia? - zapytałam ze łzami w oczach.
-Nie nie ma muszę odejść z zespołu bo za bardzo cie kocham żeby odpuścić.-mówił podchodząc do mnie przytulając.
-Nie! One Direction bez ciebie to nie będzie to samo, a dziewczynę znajdziesz sobie inną, a takich przyjaciół i Directioners już nie znajdziesz. Ciężko mi z tym będzie ale widocznie inaczej się nie da.- powiedziałam to szlochając.
Zayn tylko na mnie spojrzał i rozpłakał się. Tak szybko się to stało nie rozumiem tego. Widocznie tak chciał los.
- Pogadam z chłopakami na ten temat może jeszcze znajdziemy jakieś wyjście. Kocham Cię i chcę być z tobą.- mówiąc to przetarł moje łzy i namiętnie mnie pocałował.
Wstał i wyszedł z pokoju by porozmawiać z pozostałą czwórką, a ja zostałam sama. Leżałam na łóżku i myślałam o tym wszystkim, nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Poczułam, że ktoś głaszcze mnie po policzku otworzyłam oczy a nade mną siedział Zayn. Zauważyłam, że jest uśmiechnięty, trochę mnie to zdziwiło bo jakoś to co się stało nie dawało mi znaków żeby się cieszyć. Usiadłam i spojrzałam ze zdziwieniem na Zayn'a i powiedziałam:
- Widać, że to co się stało to cię uszczęśliwia.
Zayn popatrzył na mnie a uśmiech mu wg nie schodził było to dla mnie dziwne.
-Co Ci jest? Ćpałeś coś?-spytałam
-Nic nie ćpałem, a i reszta sobie poszła.-zdziwiło mnie to, ale domyślałam się co się stało.
- Odeszłaś z zespołu!? Prosiłam Cię abyś tego nie robił!- krzyknęłam wściekła ze szklankami w oczach.
- Nie, zespół dalej jest i będzie, ale mam dobra wiadomość.- powiedział z uśmiechem Zayn.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Co może być tą dobra wiadomością? Zastanawiałam się tak przez chwilę. by w końcu zapytałam.
- Czyli...? Zayn powiedz mi i to natychmiast. Nawet nie wiesz co ja przeżywam!- odezwałam się.
Zayn wstał, podrapał się po głowie, nachylił się i ucałował mnie a następnie mówił.
-Możemy być razem ale nikt nie może o tym wiedzieć, a niedługo będziemy mogli zmienić umowę i może będziemy mogli być normalnie ze sobą.
-Ale chłopaki nic nie powodzą?
-Nie rozmawiałem z nimi ok. 2 godzin aż się zgodzili.
-Jesteś kochany.-pocałowałam go.
Ucieszyłam się na tę wiadomość. Mam nadzieję że wszystko się ułoży. Tak szybko minął dzień że nawet nie zauważyłam a dochodziła już godzina 23.00 postanowiłam się wykąpać i położyć się spać. Ten dzień był strasznie męczący i pełen emocji. Gdy wyszłam z łazienki, zobaczyłam Zayn'a śpiącego jak małe dziecko. Wyglądał tak słodko. Położyłam się obok niego i usnęłam. Następnego dnia rano obudziłam się a Zayn dalej spał. Nie chciałam go budzić ale musiałam ponieważ dzisiaj musi jechać do studia bo nagrywają nową płytę ale też aby porozmawiać z menadżerem.
-Zayn kotku wstawaj, nie ma spania tak późno masz dzisiaj dużo do zrobienia.-tak mówić to ja sobie mogę, więc postanowiłam inaczej go obudzić. Pocałowałam go, a jego oczy od razu się podniosły. Śmiałam się z tego jak jakaś nie normalna.
-Ej będziesz mnie tak częściej budziła?-zapytał z szyderczym uśmiechem. Uśmiechnęłam się tylko lekko do niego i wstałam. Skierowałam się do łazienki. Umyłam głowę i całe ciało, wyszłam spod prysznica, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju gdzie zostawiłam chłopaka ale go tam nie było. Zeszłam na dół tam też go nie było. Trochę się przestraszyłam jednak usłyszałam głos dobiegający z ogrodu. Weszłam tam i ujrzałam Chłopaków którzy się śmiali podeszłam bliżej i zapytałam.
- Co wam tak do śmiechu? Wiecie może gdzie jest Zayn?
Chłopaki tylko spojrzeli na się siebie śmiejąc się dalej. Zdziwiło mnie ich zachowanie. Jednak rozmowa z nimi nie ma sensu. Wróciłam do domu i dalej szukałam Zayn'a gdy weszłam do salonu zaniemówiłam. Na kanapie leżał Zayn a obok na stoliku było porozrzucany biały proszek. Miałam nadzieje że to nie to co myślę a Mój chłopak żyje. Myliłam się. Na stole leżały narkotyki a On nie żył. Zaćpał się na śmierć.
"Zayn ja ciebie kocham czemu to zrobiłeś?"-To zdanie wykrzyczałam na cały dom a z oczu popłynęło "morze" słonych łez rozpaczy.
Płakałam długi czas po tej sytuacji nic nie działało na mój smutek. Jeździłam do Zayna na grób codziennie, za każdym razem płakałam.
Mineło 5 lat. Do tego czasu nie znalazłam sobie już chłopaka, nie miałam dzieci oraz byłam samotniczką, rozmawiałam tylko z Nim. Byłam na skraju śmierci przez to że się zaniedbałam i nic nie jadłam, siedizałam wiecznie w domu płacząc. Przed samą moją śmierciom Liam, Louis, Harry i Niall przywieźli mi list, 1D się rozpadło po śmierci Malika ale oni trzymali się razem. Otworzyłam go. List był od Zayn'a? Jak to przecież...
-Przepraszam miałaś go dostać wtedy, ale...-nie dokończył Liam.
-Zayn dał nam go i mieliśmy ci go dać jak tylko go pochowamy ale...-tym razem zaciął się Louis.
-Nie ważne po prostu go przeczytaj.-powiedział Niall.
W liście było napisane:

"Do mojej małej księżniczki!
Przepraszam, skłamałem z tą umową, okłamałem Cię, nie wytrzymałem. Za dużo się działo zakochałem się tak szybko i straciłem tą miłość równie szybko. Przepraszam że ciebie zostawiłem ale nie wiedziałem co zrobić czy opuścić ciebie, być w zespole ale mieć wyrzuty, czy odejść z zespołu i móc być z tobą już do końca życia. Kochałem Cię i zawsze będę. Teraz jestem twoim aniołem stróżem, a kiedyś się spotkamy z powrotem tam na górze. Obiecaj mi tylko, że nie popełnisz tego błędu co ja i nie zabijesz się prze zemnie.
Kocham Cie Zayn!!!"


Z moich oczu płynęło "morze" słonych łez. Traciłam siły zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu. Leżałam w sali a obok mnie siedzieli chłopacy powiedziałam im jedne zdanie a mianowicie to:
"Zostałam waszym aniołem stróżem, będzie dobrze."
i umarłam, aparatura piszczałą jak oszalała. Ja kierowałam się do nieba a u progu stał Zayn opierając się o "framugę" nieba, ucieszyłam się i będziemy żyli już na zawsze razem i nic nam nie przeszkodzi.
Patrzyłam z góry jak dzięki mnie Liam, Louis, Harry i Niall wrócili do muzyki. Wzbijali się na szczyty list przebojów. Prowadzili takie życie jak przed naszą śmierciom. Każdy był zadowolony. Końcem kariery chłopaków była chęć życia ze swoimi dziećmi bez tej pompy. 

piątek, 14 czerwca 2013

Jeżeli pod tym postem nie będzie chodziarz jednego komentarza to usuwam  bloga
dziękuję za uwagę.
~Jula

sobota, 8 czerwca 2013

INFORMACJA

Cześć, od kilku dni jestem nową "współpisarką" tego bloga. Opiszę wam trochę siebie i mam nadzieję, że mnie polubicie :)
-Mam na imię Nikol
-Pod każdym moim postem będę się podpisywać -Nikol
-Jestem Directionerką
-Urodziłam się 17.11.2000r.
-Moim ulubieńcem jest Niall
-Jestem totalnie powalona od czasu o czasu przez moją koleżankę
-Uwielbiam psy i wilki
-Lubię nosić luźne ciuchy
-Ciężko określić kolor włosów, ale większość uznaje je za karmelowy blond
-Mam piwne oczy (Oczy piwne - życie dziwne, i to się zgadza)
-W domu mam psa rasy Amstaff (koloru niebieskiego)
-Lubię kolor niebieski

Mam nadzieję, że tyle wystarczy. Jakby co to pisać w komentarzach =D. -Nikol

niedziela, 2 czerwca 2013

4 część imagina z Lou.

{PERSPEKTYWA NIKOLI}


Podsunęłam się trochę wyżej i zaczęłam go całować ostro i namiętnie. Przypomniałam sobie słowa mamy które zapisała mi w liście pożegnalnym, którego treść była taka:


Hej córeńko!
Jeżeli to czytasz to znaczy, że już nie żyję. Uwierz, że nie chciałam zostawiać ciebie samej i to właśnie teraz kiedy dorastasz. Kocham Cie i będę nad tobą czuwała, ale pamiętaj. Nie żeń się za szybko tak jak ja a zwłaszcza dlatego, że wpadłaś, bo będziesz żałowała. Proszę nie popełniaj moich błędów. Bądź silna, nie poddawaj się. Całe życie przed tobą.
Kocham ciebie twoja matka.

Przestałam gdy Lou chciał zdjąć moją bluzkę, Był zdziwiony.
-Coś się stało? Co ja zrobiłem? - zasypał mnie pytaniami, a ja nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć.
-Nie nic, nic nie zrobiłeś. Tylko ja nie chcę popełniać błędów moich rodziców. - powiedziałam i położyłam się na jego torsie.
-Co to za błęd myszko? Jeżeli taki, że tu jesteś to nie był błąd.- Uśmiechnął się i ucałował mnie w czubek głowy.
-Ale ja nie jestem...- nie dane było mi dokończyć, zostałam zaatakowana przez malinowe wargi Tommo. Było tak przyjemnie, nasze języki tańczyły nie znane nikomu tańce. Po mojej głowie nie chodziły już myśli co będzie tylko co jest. Byliśmy szczęśliwi, tylko jest coś co nie dawało mi spokoju. Po co Robin tu przychodził? Rzadko przecież wchodził na górę a co dopiero do mojego pokoju. Może mama go tu wysłała? Nie to nie możliwe, a może jednak?
Z zamyśleń wyrwał mnie fakt, że jestem bez koszulki, tak samo jak chłopak całujący mnie tak łapczywie, że myślałam że mnie połknie.
Odsunęłam się od niego, a jego oczy posmutniały.
-Proszę.-błagał mnie o to żebym nie przerywała my tej chwili rozkoszy.
-Niestety, masz pecha. Nie mogę, jestem śpiąca i źle się czuje.
-Boisz się?-zapytał się mnie bardzo poważnym tonem, przeraziło mnie to.
-No trochę.-powiedziałam a raczej wyszeptałam nie pewnie. Nie chciałam żeby Lou był na mnie zły.

{Perspektywa Louisa}

Nie no jak ona może się bać? Po co ona się boi? To nic strasznego, przecież ludzie to robią na okrągło i nic, ale no muszę to jakoś znieść.
-Jak nie chcesz tego- z głupim uśmieszkiem powiedziałem pokazując na siebie- to nie, rozumiem to, więc dobranoc myszko.
Pocałowałem ją mocno w czółko, w nosek i w usta. Nie mogłem się jej oprzeć. czułem się jakbym jej nigdy wcześniej nie całował, nie dotykał a nawet nie przebywał w jej otoczeniu.
Nagle ona wstała, miałem dziwne myśli ale próbowałem je odciągnąć od siebie i zacząć logicznie myśleć.
-Gdzie idziesz?- zapytałem się, jakby od niechcenia.
-Idę się przebrać, zaraz wrócę.- powiedziała i wyszła.
zaraz po tym jak Nilki wyszła ktoś wszedł, myślałem że to ona czegoś nie wzięła, ale jednak nie. Był to Robin, nie wiem czego chce.
-Tak, słucham co pan chce?- Nie widziałem co powiedzieć w tej chwili.
-Eee... A tak, tak masz tu więcej nie przychodził a zwłaszcza na noc.- oznajmił mi a raczej nakazał.
-Przepraszam a niby czemu?-zapytałem się go dlatego że chyba mam prawo wiedzieć czemu nie mogę spotykać się ze swoją dziewczyną.
-Bo tak Ci powiedziałem gówniarzu, nie będziesz spał z moją córeczką.- dobra to było na maksa porąbane bo tak po pierwsze, Nikola jest dorosła i ona decyduje z kim śpi a z kim nie, po drugie nie jestem gówniarzem, a po trzecie i ostatnie ona nie jest jego córką.
-Dobrze może już pan wy...-Nie dokończyłem bo do pomieszczenia weszła moja dziewczyna, była ona ubrana w krótkie spodenki ledwo zasłaniające pośladki oraz w dość luźny i długo T-shirt. Nie powiem kusząco wyglądała.
-Co ty tu robisz?-wręcz krzyknęła gdy uleżała swojego ojczyma siedzącego na jej łóżku obok mnie.
-Tylko tak sobie rozmawiamy, poznajemy się,- kłamał jak on to ujął własnej córce prosto w oczy, jaki on jest bezczelny- a w ogóle ja już pójdę, dobranoc.-wstał i wymaszerował z jej sypialni z głupawym uśmiechem. Bał się chyba, że powiem to co ode mnie żąda.
-Co on tu robił, znowu?-Zapytała wskakując pod kołdrę obok mnie.
-No chciał: ...- Prze cytowałem słowa tego mężczyzny, a Niki która leżała obok mnie była wściekła. Chciała zejść do niego na dół i mu nagadać ale ją powstrzymałem, nawet nie wiem czemu.
Po kilku minutowym monologu na temat tego, że i tak tu będę mógł przychodzić, położyła się wygodnie obok i usnęła. Ja się do niej mocno przytuliłem i też usnąłem.





HEJ JEST KOLEJNA CZĘŚĆ, JAK WAM SIĘ PODOBA? 

czwartek, 30 maja 2013

imagin z Louisem cz.3

Byliśmy umówieni, że ja przyjdę na noc horror'ów do Lou. Przyszłam około 21. Obejrzeliśmy kilka filmów, pośmialiśmy się, coś zjedliśmy i takie tam. Około 12 byłam już zmęczona więc chciałam się położyć lecz Louis miał inne plany nie dawał mi spać tylko zaczął mnie gilgotać, gonić po całym domu i ogrodzie. Było bardzo dużo śmiechu. Po dobrych 20 minutach uciekania dałam się złapać. Tommo przytulił mnie wtedy mocno, patrzył mi głęboko w oczy aż w końcu pocałował. Byłam bardzo zdziwiona tym coś się dzieje, ale odwzajemniłam pocałunek.
-Kocham Cię -powiedział gdy się ode mnie odessał- Będziesz moją dziewczyną?-dodał. W tamtym momencie osłupiałam nie mogłam nic z siebie wykrztusić. Stałam w jego objęciach, aż nagle on się odsunął.
-Przepraszam.- wyszeptał i szedł w stronę domu. ja nie mogłam na to pozwolić więc szybko pobiegłam za nim i złapałam go za rękę. Louis momentalnie się odwrócił, z jego oczu wyczytałam zdziwienie.
-Tak - krótka odpowiedz po której mona Lou zmieniła się w bardzo i to bardzo szczęśliwą. Przytulił mnie bardzo mocno, prawie udusił.
-Kocham Cię-powiedziałam do niego i się uśmiechałam. I tak to się zaczęło.
Przestałam myśleć co było, wróciłam do rzeczywistość. Pomyślałam że Tommo stoi tam i marznie na dole więc szybko wyszłam przez okno z kocem i podeszłam do niego i przykryłam kocem bo miał sine usta.
-Chc...-nie dane mi było skończyć, chłopak mi przerwał.
-Ciii! nic nie mów Jeżeli mam cie już nigdy nie zobaczyć to chcę cie zapamiętać taką...- nie dokończył, głos mu się załamał a jedna łza spłynęła mu po policzku.
-Czemu miał byś mnie już nigdy nie zobaczyć? Co zamierzasz zrobić?-zapytałam przerażona.
-a co mi pozostało?- przerwał i podszedł bliżej mnie- Tylko śmierć.-wyszeptał patrząc mi prosto w oczy.
-Nie!- krzyknęłam gwałtownie- Chodź do środka i Ci to wszystko wytłumaczę. Powiem Ci to co ty kiedyś mi. -przerwałam na sekundę żeby wziąć głębszy oddech- Kocham Cie ale tak nie może być, że ukrywamy się.
powiedziawszy to podeszłam do niego chwyciłam jego dłoń i zaczęłam prowadzić do "wejścia".
-Stój jest jeszcze coś, Bo mówiłaś że nie chcesz się ukrywać, ale ja to robiłem dla ciebie jakby się o tobie dowiedzieli zrównali by ciebie z ziemią.- Przerwał a raczej przerwali mu paparacji. Zaczęli robić nam tysiące zdjęć a my zaczęliśmy uciekać przed nimi do mojego domu.
po wejściu zamknęłam i zasłoniłam wszystkie okna i drzwi.
-Przepraszam-powiedziałam do niego i go pocałowałam - Wiedz, że cie kocham nie ważne co się będzie działo.-były to ostatnie słowa które wypowiedziałam.
Leżeliśmy sobie tak i rozmawialiśmy, przytulaliśmy, zdarzały się małe buziaczki, wielkie i głębokie pocałunki. Nagle jak nigdy, do mojego pokoju wszedł Robin. Byłam zdziwiona i wystraszona co on na to że leżę sobie tak z chłopakiem w nocy w łóżku.
-Eee...-podrapał się po swojej prawie łysej głowie- Co wy tu robicie? I czy ja ciebie nie widziałam w jakiejś gazecie?-wskazał na całego czerwonego i rozgrzanego Lou palcem. Nie powiem ja sama byłam całkiem zdenerwowana.
- My? My sobie leżymy a ty? Co ty tu robisz, nigdy tu nie wchodzisz?
-Usłyszałem śmiechy więc postanowiłem sprawdzić co tam u ciebie a i jakieś błyski mnie obudziły chyba idzie burza więc może kolega już pójdzie do domu?-nasz Robinek trochę się rozgadał, słuchałam go tylko w połowie ale i tak wiedziałam o o mu chodzi.
-No chyba nie, on i nas na noc zostaje bo ja się burzy boję, a z chłopakiem raźniej. -popatrzyłam się na chłopaka siedzącego obok mnie i puściłam mu oczko.
-No dobrze tylko grzecznie tu proszę, Niki pamiętaj mama patrzy. -Ne wiem po co Robin cały czas wspomina mi o tym że ona nie żyje, nie rozumiem tego.
-Pamiętam i pamiętam też co jej obiecałam przed śmiercią i obietnicy dotrzymam.-Uśmiechnęłam się do mężczyzny stojącego w progu drzwi a on wyszedł.
Zostaliśmy sami więc kontynuowaliśmy to co wcześniej hihy, śmiechy i tp.
-Trzeba iść spać kotku.-Awww jak ja kochałam jak on do mnie mówił kotek, to było takie słodkie. uśmiechałam się do niego i pokręciłam głową na nie. Podsunęłam się trochę wyżej i zaczęłam go całować ale przypomniałam sobie słowa mamy które zapisała mi w liście pożegnalnym, którego treść była taka:

piszcie jak się podobało, czego oczekujecie dalej i czy mam jutro dodawać kolejną część?