piątek, 24 maja 2013

imagin z Louisem cz.1


Jakoś miałam wenę i napisałam to dla koleżanki ale wstawiam też tu 


[PERSPEKTYWA NIKOLI ]

Szłam lasem. Zgubiłam się a dla tego, że umówiłam się tu z moim chłopakiem. Nie mogliśmy się widywać w normalnych miejscach dlatego, że był sławny, a o nas nikt nie wiedział oprócz jego przyjaciół. Szczerze mówiąc czułam się strasznie w tym związku. wieczne ukrywanie po lasach, starych opuszczonych domach. To było denerwujące, więc postanowiłam ,że dzisiaj to wszystko skończę. Mam tylko nadzieję, że Louis się nie obrazi na mnie na zawsze bo ja tak bym nie chciała, chcę żebyśmy zostali przyjaciółmi.
Szłam już ze dwie godziny było ciemnawo w końcu była już prawie 21. Usłyszałam że ktoś za mną idzie, bardzo się przestraszyłam. Spodziewałam się... właśnie kogo, kto normalny chodzi po lesie na obrzeżach Londynu o tej porze i to jeszcze w czwartek? Przestraszona, cała drżąca odwróciłam się a za mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha Lou z długą czerwoną różą w ręku. Ucieszyłam się na jego widok. podeszłam do niego i go mocno przytuliłam. Poczułam jego ciepło i intensywne pięknie pachnące perfumy. Poczułam się jakbyśmy przenieśli się w czasie do czasów kiedy nie był sławny, liczyłam się tylko i wyłącznie ja i oczywiście rodzina. Chwila ta nie trwała długo bo ocknęłam się gdy zaczął do mnie mówić.
-Hejo- przywitał mnie i lekko cmoknął w policzek- przepraszam, że cię przestraszyłem nie chciałem.-uśmiechnął się szczerze i wręczył mi różę.

{PERSPEKTYWA LOUIS'A}
Pachnąca czerwona róża jej ulubiona. Wręczyłem ją jej a ona się uśmiechnęła uroczo.
-Dziękuje!! Jest piękna-zaciągnęła się zapachem kwiatu- i ślicznie pachnie.-po raz kolejny się uśmiechnęła. Ja nie byłem jej dłużny i też się do niej uśmiechnąłem i poszliśmy nad brzeg jeziora nad którym przygotowałem dla niej piknik, kolację coś takiego. Na miejsce prowadziła droga usypana płatkami róż różnego kolory lecz przeważała czerwień, ale to tylko żeby się nie zgubić w lesie.
Gdy dotarliśmy już na miejsce było już zupełnie ciemno i trochę chłodno. Usiedliśmy na kocu w świetle księżyca i jedliśmy coś. { o LOL "coś"} Po około godzinie zauważyłem, że Nikoli jest zimno więc wyjąłem z kosza drugi koc i ją przykryłem. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła. Widać, że coś ją gryzło, widziałem to w jej oczach. zazwyczaj były duże, jasno liliowe, tak jak by szklane, a tym razem były szarawe, zamglone. Ewidentnie coś ją dręczyło więc zapytałem:
-Co jest?
-Nic a co ma być?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie oszukuj, widzę, że coś leży ci na sercu.
-Może masz rację coś muszę ci powiedzieć.-powiedziała bardzo poważnie jak nigdy, przerazilo mnie to. O co mogło chodzić?

1 komentarz: