Jakoś miałam wenę i napisałam to dla koleżanki ale wstawiam też tu
[PERSPEKTYWA
NIKOLI ]
Szłam
lasem. Zgubiłam się a dla tego, że umówiłam się tu z moim
chłopakiem. Nie mogliśmy się widywać w normalnych miejscach
dlatego, że był sławny, a o nas nikt nie wiedział oprócz jego
przyjaciół. Szczerze mówiąc czułam się strasznie w tym związku.
wieczne ukrywanie po lasach, starych opuszczonych domach. To było
denerwujące, więc postanowiłam ,że dzisiaj to wszystko skończę.
Mam tylko nadzieję, że Louis się nie obrazi na mnie na zawsze bo
ja tak bym nie chciała, chcę żebyśmy zostali przyjaciółmi.
Szłam
już ze dwie godziny było ciemnawo w końcu była już prawie 21.
Usłyszałam że ktoś za mną idzie, bardzo się przestraszyłam.
Spodziewałam się... właśnie kogo, kto normalny chodzi po lesie na
obrzeżach Londynu o tej porze i to jeszcze w czwartek?
Przestraszona, cała drżąca odwróciłam się a za mną stał
uśmiechnięty od ucha do ucha Lou z długą czerwoną różą w
ręku. Ucieszyłam się na jego widok. podeszłam do niego i go mocno
przytuliłam. Poczułam jego ciepło i intensywne pięknie pachnące
perfumy. Poczułam się jakbyśmy przenieśli się w czasie do czasów
kiedy nie był sławny, liczyłam się tylko i wyłącznie ja i
oczywiście rodzina. Chwila ta nie trwała długo bo ocknęłam się
gdy zaczął do mnie mówić.
-Hejo-
przywitał mnie i lekko cmoknął w policzek- przepraszam, że cię
przestraszyłem nie chciałem.-uśmiechnął się szczerze i wręczył
mi różę.
{PERSPEKTYWA
LOUIS'A}
Pachnąca
czerwona róża jej ulubiona. Wręczyłem ją jej a ona się
uśmiechnęła uroczo.
-Dziękuje!!
Jest piękna-zaciągnęła się zapachem kwiatu- i ślicznie
pachnie.-po raz kolejny się uśmiechnęła. Ja nie byłem jej dłużny
i też się do niej uśmiechnąłem i poszliśmy nad brzeg jeziora
nad którym przygotowałem dla niej piknik, kolację coś takiego. Na
miejsce prowadziła droga usypana płatkami róż różnego kolory
lecz przeważała czerwień, ale to tylko żeby się nie zgubić w
lesie.
Gdy
dotarliśmy już na miejsce było już zupełnie ciemno i trochę
chłodno. Usiedliśmy na kocu w świetle księżyca i jedliśmy coś.
{ o LOL "coś"} Po około godzinie zauważyłem, że
Nikoli jest zimno więc wyjąłem z kosza drugi koc i ją przykryłem.
Uśmiechnęła się do mnie i usiadła. Widać, że coś ją gryzło,
widziałem to w jej oczach. zazwyczaj były duże, jasno liliowe, tak
jak by szklane, a tym razem były szarawe, zamglone. Ewidentnie coś
ją dręczyło więc zapytałem:
-Co
jest?
-Nic
a co ma być?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-
Nie oszukuj, widzę, że coś leży ci na sercu.
-Może
masz rację coś muszę ci powiedzieć.-powiedziała bardzo poważnie
jak nigdy, przerazilo mnie to. O co mogło chodzić?
to jest naprawde dobre :) czekam na dalszą część :)
OdpowiedzUsuń